Właściwie to miałem coś napisać
dopiero w weekend, ale komentarz Kasi (o, tutaj) jakoś tak pozytywnie na mnie
wziął i wpłynął, powiedziałem więc sobie:
‘Bouge ton cul !’ (‘Rusz dupę!’) i napisz coś sensownego (mniej lub bardziej).
I miałem napisać o homofonach (homophones) w rodzaju poêle1 (patelnia)
i poil (sierść, maść, włos – w zależności od kontekstu) i kilku innych przy
okazji. Ale w tej samej chwili przyszło mi na myśl, że poil samo w sobie jest
już ciekawe, a oto dlaczego.
Zarówno w języku polskim, jak i
francuskim istnieje wyrażenie ‘wszelkiej maści’ (de tout poil), czyli wszelkiego
rodzaju (de toutes sortes). Ale sam nigdy nie zastanawiałem się jak nazwać
umaszczenie (robe – identycznie jak sukienka) u takiego, dajmy na to, konia –
otóż okazuje się, że nasz swojski kasztan (nie mylić z takim z placu Pigalle) to
l’alezan, koń kary to le noir, a gniady – le bai. Jest ich oczywiście dużo
więcej, ale sam nie jestem w stanie odróżnić gniadego od kasztana, nawet gdyby każdy
z nich przedstawił mi się osobiście...
Natomiast gdybyśmy chcieli
powiedzieć, że znamy się jak łyse konie, to francuskim odpowiednikiem będzie
tutaj s’entendre comme larrons en foire (dosłownie: rozumieć się jak złodzieje
na jarmarku); mimo, że sens jest praktycznie ten sam, to obie wersje są
zaskakująco różne, jakkolwiek żadnej z nich nie można odmówić uroku. Sprawa
komplikuje się w przypadku, gdy chcemy przetłumaczyć polskie „Słowo się rzekło,
kobyłka u płota” – jako, że wpisuje się w historyczno-anegdotyczny rys
kulturowy naszego kraju, próżno szukać doskonałego odpowiednika po francusku2.
Ale to przecież nic takiego, przed nami jeszcze setki pytań bez odpowiedzi...
Niech Wam się przyśni rycerz
(albo rycerka) na białym koniu. Niekoniecznie z mleczkiem do czyszczenia.
1 poêle
może też znaczyć: piec, kuchenka, całun (sic!) – wtedy jest rodzaju męskiego,
natomiast gdy chodzi o patelnię, zmienia rodzaj na żeński. Przypadek? Nie
sądzę. ;)
2
właściwie możemy się posłużyć cytatem z Van der Meerscha: ‘Chose promise, chose
due’
3 sam nie
wiem, kto to był Van der Meersch, ale tak brzmi bardziej uczenie.
A propos homofonów, to wczoraj widziałam reklamę pieców ze sloganem "reprendre le poêle de la bête" :) Obok pieca stał bardzo włochaty pan.
OdpowiedzUsuńHahahahahhahahaha :) :) Rewelacja :)
OdpowiedzUsuń